Miecz i Pastorał Online

Miecz i Pastorał Online

Ogłoszenie

UWAGA! Wersja testowa - dużo rzeczy nie ma ale będą jak sie okaże że wszytko działa. Nie zapomnij sie zarejestrować. Musisz być zalogowany! Goście nie maja prawa do pisania na forum. Przeczytaj najpierw informacje ogólne! Potem zapraszam do działu Rozgrywka. Goście mają możliwość pisania w dziale Poza grą.

#1 26-04-2008 16:43:36

MG

Mistrz Gry

Zarejestrowany: 23-02-2008
Posty: 207

Kościół bez pasterza

Jak pamiętacie Lektor Śląski Albrecht zachorował ciężko podczas wyprawy litewskiej. Kiedy przybyliście do Wilna pieczę nad nim objęli kapłani Sigmara z otoczenia lektora misyjnego Stefana (wysłannika arcylektora polskiego na Litwę). Stan lektora jednak się nie polepszał i zdecydowano, że jedyną pomoc może on uzyskać w Gnieźnie. Podczas gdy wy wracaliście na Śląsk lektor był już w siedzibie arcylektoralnej.

Byliście może dzień drogi od granic Śląska gdy waszą armię dogoniła drużyna kurierów królewskich i kościelnych. Mimo ze co tchu gnali oni na Śląsk, to rzecz jasna zatrzymali się gdy powiedziano im kim jesteście.

Wieść którą wiozą nie jest radosna – W Gnieźnie, mimo wysiłków medyków i kapłanów, nie odzyskując świadomości -  Lektor Śląski Albrecht – zmarł.

Wieść ta doszła do was podczas wieczornego postoju. Rzecz jasna ogłosiliście to na forum wojska, powzięto także decyzję o żałobie. Dotyczy to także najemników.

Posłańcy nie wiedzą nic więcej ponadto to, ze ciało Lektora jest wiezione do Grodziska na uroczysty pogrzeb. Z racji upływu czasu i stanu zwłok – pogrzeb odbędzie się przy zamkniętej trumnie. Posłańcy nie znają dokładnego terminu – podejrzewają, że kondukt dotrze na Śląsk w drugiej połowie października.

Nie wiadomo nic na temat nowego lektora, nieznani są żadni kandydaci. Możecie podejrzewać, że król Bolesław będzie chciał osadzić na stolicy lektoralnej swojego kandydata – zapowiadają się w takie sytuacji ostre tarcia na linii Korona – Kościół.

Obecny Arcylektor Polski – Jan z Meglenberga jest lojalny w każdym calu wobec Wielkiego Teogonisty. Ma także wielkiego sojusznika w polskim kościele – lektora małopolskiego Stanisława ze Starżów. Obecnie to właśnie lektor Stanisław jest jednym z przywódców opozycji antykrólewskiej. Z pozostałych lektorów król może liczyć w zasadzie tylko na lektora mazowieckiego Andrzeja Awdańca.

(poza grą: Sytuacja ta dopiero się rozwija, ale przewiduje dla niej  trochę wydarzeń toteż zostawiam ją w osobnym wątku. Wszelkie swoje zamiary, pytania, działania zamieszczajcie tutaj)

Offline

 

#2 05-06-2008 17:24:42

MG

Mistrz Gry

Zarejestrowany: 23-02-2008
Posty: 207

Re: Kościół bez pasterza

Tak jak można się było spodziewać na skutki braku głowy kościoła na Śląsku  nie trzeba było długo czekać. Jako pierwsze pojawiło się rozprężenie w samym łonie kościoła – poczynając od proboszczów wiejskich far po wyższych urzędników kościelnych w dekanatach i samej kurii. Pojawiają się pogłoski o samowoli wiejskich proboszczów, zwiększonym ucisku ludności, udzielaniu sakramentów pod warunkiem zwiększonych „ofiar”, rzecz jasna nikomu oficjalnie nic nie można zarzucić ale faktycznie wiadomo, że takie praktyki mają miejsce. Problem zwiększa fakt, że duchowni są wyjęci spod jurysdykcji władzy świeckiej. Podlegają jedynie władzom kościelnym, a te nie są zbyt skore do respektowania prawa – z pewnością z powodów łapówek i układów. Na pewno dochodzi także do rozkradania majątku kościelnego, duchowni wiedzą bowiem, że wraz z nowym biskupem zostaną zaprowadzone nowe porządki i wielu z nich utraci swoje dotychczasowe stanowiska.
Co gorsza wraz z rozprężeniem duchowieństwa pojawiły się inne niepokojące objawy., Nie tak odległe jeszcze ideały husyckie znów wracają podsycane z pewnością przez czeskich emisariuszy. Po raz kolejny pojawia sie żądanie likwidacji majątków kościelnych, likwidacji dziesięciny i ofiar za posługę, znów prości ludzi chcą mieć liturgię w języku ojczystym, część w polskim, część w niemieckim. W kilku miastach wznowiły działalność organizacji begardzkich, które głoszą nastanie „Wolnego ducha Sigmara” w oderwaniu od struktur kościelnych. Te działania trafiają na podatny grunt zwłaszcza wśród biedoty miejskiej, bo begardzi prowadza darmowe szpitale, organizują pomoc dla najuboższych, wydają posiłki etc.
Władze kościelne nie zajmują się tym problemem, zajęte własnymi sprawami, wyraźnie widać brak kierownictwa, tym bardziej, że ideały begardów odpowiadają także części duchownych, przede wszystkim tym z najniższego szczebla. Na Śląsku nie ma też obecnie inkwizycji, po zakończeniu wojen husyckich Inkwizytor Grzegorz Hejncze został przeniesiony w inne miejsce, a delegatura altdorfska została zlikwidowana.
Nie reagują też panowie śląscy, przede wszystkim dlatego, że działania begardów są im na rękę. Wielu jednak zdaje sobie sprawę, że od głosów likwidacji majątków kościoła niedaleko jest do głoszenia powszechnej równości, a bogactwo szlachty z pewnością mocno kłuje w oczy. To tylko kwestia czasu aby z łona begardów pojawiały się następne, o wiele bardziej radykalne grupy.
Ciężko cos powiedzieć na temat kierownictwa tej sekty. Z pewnością jest to zorganizowana grupa mająca wpływy na całym Śląsku, w południowej Marchii i północnych Czechach. O dziwo ruch ten omija raczej Koronę, a to z powodu zdecydowanego działania władz kościelnych.
Pogłoski mówią, że duchowym przywódcą begardów jest Jan Przybram, czeski kapłan, którego siedziba jest Ratyzbona. Sam Przybram jest sola w oku dla kościoła czeskiego, który jak widomo i tak cieszy się duża tolerancją i wywodzi się z grupy zwolenników Jana Husa. Jednak podpisane Kompakty Praskie, który zakończyły wojny husyckie dały Czechom zaakceptowany przez większość kompromis. Niestety pozostała też mniejszość, w wśród niej Jan Przybram.
Niewiele o nim wiadomo. Na pewno należał do husytów Sierotek, jednej z najbardziej radykalnych grup. Nie pełnił funkcji wojskowej a jedynie duchowne. Po rozbiciu Sierotek pod Lipanami był w oblężonym Hradcu Kralove, a potem odzyskał wolność na podstawie ogólnej amnestii ogłoszonej przez króla Jerzego z Podbieradu. Działał przez długi czas w  strukturach kościoła ale nie osiągnął większych zaszczytów – z uwagi na radykalne poglądy. Bezpieczeństwo dawała mu jednak duża grupa zwolenników – wywodząca sie jednak z plebsu i biedoty.
Za swoją siedzibę obrał Ratyzbonę. To zniszczone podczas wojen miasto było dla niego idealne. Tym bardziej, że status miasta w strukturach kościoła jest niejasny. Teoretycznie winna być siedzibą lektoratu, jednak do dnia dzisiejszego Wielki Teogonista nie przywrócił  miasta do tej funkcji, mimo usilnych starań Kościoła Czeskiego. Teoretycznie jest lektor Ratyzbony – ale tylko nieoficjalnie – przebywa on w Altdorfie bezskutecznie próbując nakłonić do działania Grzegorza VII.     

Oprócz begardów pojawił się inny problem. Plotki mówią, że w głębokich borach powoli odnawia się kult Dawnej Wiary, znów widziano druidów a w nocy odprawiane są rytuały w zapomnianych świętych gajach. ten ruch na pewno nie ma dużej ilości zwolenników, ale ci którzy z nim trzymają z pewnością mogą okazać się niebezpieczni, jako że nie respektują nad sobą żadnej wiary.

Nie doszło jeszcze do żadnych zamieszek czy wystąpień ale to też może być kwestia czasu. Niepokoje społeczne na Śląsku na pewno nie przypadną do gustu – ani szlachcie, ani wojewodzie, ani królowi.

Offline

 

#3 05-06-2008 19:47:27

Michal Pawlak

Nobilis

Zarejestrowany: 25-02-2008
Posty: 125

Re: Kościół bez pasterza

Staram sie wybadać kto jest przywodca tego ruchu w miastach mi podlegających i po cichu zlecam zorganizowanie spotkania..


Si vis pacem, para bellum

Offline

 

#4 06-06-2008 11:56:30

Henryk Kanter

Książe

9667498
Zarejestrowany: 25-02-2008
Posty: 101

Re: Kościół bez pasterza

Tak konkretniej, jak wygląda sytuacja u mnie w ksiestwie? A w Olesnicy mam chyba jakis szpital begardzki z tego co pamietam..

Offline

 

#5 10-06-2008 17:01:36

MG

Mistrz Gry

Zarejestrowany: 23-02-2008
Posty: 207

Re: Kościół bez pasterza

Owszem, w Oleśnicy jest przytułek dla ubogich, który pełni też role małego szpitala. Odwala kawał dobrej roboty dbając o zdrowie tam gdzie jest największe ryzyko zarazy czy epidemii.
Przytułek prowadzą kobiety (plotka głosi, że byłe siostry zakonne z Czech), ochrony udzielają im, o dziwo za darmo, miejscowe rzezimieszki.
Kościół do tej pory nie walczył z siostrzyczkami, bo prowadziły one tylko działalność leczniczą i opiekę, teraz natomiast trochę się to zmieniło. W przytułku pojawiają się rożnej maści kaznodzieje głoszący typowo begardzie i wolnomyślicielskie hasła.

Offline

 

#6 11-06-2008 14:37:03

Henryk Kanter

Książe

9667498
Zarejestrowany: 25-02-2008
Posty: 101

Re: Kościół bez pasterza

Chciałbym dowiedzieć się czy w Oleśnicy stoi za tym ktoś konkretny, sterujący odgórnie - chciałbym zorientować się w strukturach w moim ksiestwie, wtedy moze bede chciał sie z kims spotkać ewentualnie../../

Offline

 

#7 10-07-2008 16:21:36

MG

Mistrz Gry

Zarejestrowany: 23-02-2008
Posty: 207

Re: Kościół bez pasterza

Wydaje się, że powoli zaczyna klarować się sytuacje po śmierci Lektora Albrechta. Nie wiadomo jednak czy z korzyścią dla Śląska, dla Korony i Kościoła. Wydaję się, że powoli nadchodzi czas rozpadu dawnych sojuszy, a mówimy tutaj o sprawie niebagatelnej – bo o stosunkach między Koroną a Kościołem Sigmara.

Wszyscy pamiętają, że upadek cesarza Fryderyka spowodowany został tym, że sprzymierzyły się przeciwko niemu dwie siły. Kościół w osobie Wielkiego Teogonisty Grzegorza VII i młody, niedoceniany władca dalekiego kraju na wschodzie – Bolesław. Efekt jest powszechnie znany i szeroko odbił się w polityce większości krajów. Kościół bowiem zyskał niekwestionowany prymat nad Cesarstwem i przywództwo w świecie sigmarytów, Bolesław natomiast wyrósł na pierwszego po władcę świeckiego zakreślając swoje wpływy od Marchii Wschodniej, poprzez wschodnią Europę, Czechy aż po Węgry.
Kwestią czasu było chyba aby znany ze śmiałości władca i nie uznający sprzeciwu Grzegorz VII stwierdzili, że jeden dla drugiego jest zbytnim ciężarem. I nic dziwnego, papa Grzegorz konsekwentnie realizujący plan supremacji Kościoła w świecie jest przeszkodą dla Bolesława dążącego do ustanowienia wiodącej monarchii wśród krajów simarcykich.
I jeden i drugi ma silne argumenty. Grzegorz – ogromny i niepodważalny autorytet Kościoła, wiernych lektorów i arcylektorów praktycznie w każdym kraju, niewyobrażalną wręcz machinę struktur kościelnych, ogromne środki finansowe i poparcie w południowych krajach. Bolesław natomiast – sławę najlepszego wodza w ostatnich latach, opinię człowieka który nie cofnie się przed niczym, doskonale zorganizowane i doświadczone wojsko, pełne poparcie Królestwa Czech i Węgier, a ponadto sprawuje kontrole nad terenami mało znanej ale mającej potencjał Litwy i ważnej ze względów strategicznych Marchii Wschodniej.
Siły wydają się więc przynajmniej zrównoważone, a król Polski ma pozycję o wiele silniejszą niż cesarz Fryderyk, gdy zaczynał wojnę z Grzegorzem.

Są natomiast w tej sprawie dwie istotne niewiadome. Pierwsza wspomniany cesarz oraz elektorzy Rzeszy i druga – Zakon Rycerzy Sigmara.
Pozycja cesarza mimo, że osłabiona wciąż ma duże znaczenie, Dla wielu prostych ludzi „cysorz” jest wciąż pierwszy po Bogu, darzony miłością i uwielbieniem. Nie wiadomo, jak Fryderyk się zachowa, zrozumiałe, że nie darzy sympatią ani Grzegorza ani Bolesława, bliżej mu chyba mu jednak do świeckiego władcy. Poparcie Bolesława byłoby jednak potwierdzeniem przewagi króla Polski nad cesarzem. Poparcie Teogonisty to zgięcie karku przed Kościołem. Nie może jednak cesarz pozostać bezczynny z uwagi na elektorów. Ci bowiem korzystając ze słabej pozycji władcy starają się stworzyć własne potęgi i na pewno szybciej poprą Kościół niż króla polski. Wzmocnienie ich pozycji to kolejny cios dla Cesarstwa, zagrażający jego istnieniu jako całości. Można więc ostrożnie przypuszczać, że Fryderyk poprzez Bolesława a potem rozprawi się z przegranymi elektorami. Sojusz Bolesława z Fryderykiem byłby wręcz wydarzeniem historycznym i bezprecedensowym i aż strach myśleć co mogliby zrobić razem ci dwaj dążący do władzy, potęgi i chwały władcy.

Zakon Rycerzy Sigmara może być przysłowiowym języczkiem u wagi. Kontrolujący ziemie lezące w bezpośrednim sąsiedztwie Korony byłby idealnym asem w rękawie dla Teogonisty. Potęgi militarnej Zakonu Bolesław nie może nie doceniać.  Wszak to także dzięki niej wygrał też poprzednią wojnę. Jaka cenę musiałby zapłacić za sojusz z Zakonem? Na pewno ziemie na północy – te Bolesława akurat nie interesują, ale przebąkuje się też, że Zakon może być zainteresowany ekspansją na wschód , a to koliduje mocno z polityką Korony.
Co Zakonowi może dać Grzegorz? Jeszcze większą niezależność. Stworzy to jednak osobną, potężną instytucje o charakterze religijnym, a na to realizujący swoje zamierzenia Kościół nie może pozwolić.
Może więc zakonnicy pozostaną neutralni. Dużo na to wskazuje. Po pierwsze nie wiadomo skąd u Sigmarytów tak duże zainteresowanie północnymi terenami – nie Norską ale ziemiami leżącymi jeszcze dalej. Ziemiami mrocznymi, wręcz mitycznymi, na które nikt się nie zapuszcza. Ziemiami gdzie znajduje się podobno źródło tego, o czym mówi się albo szeptem albo z pobłażliwym uśmiechem – Chaosu – starożytnej, zapomnianej siły wszelkiego zła.
Krążą plotki, że Zakon realizuje boską misję, dużo mówi się o mistycyzmie w szeregach Zakonu, o wizjach, boskich objawieniach, ukrytych przepowiedniach. Coś musi jednak być w tym, że bogata i ogromna instytucja pozbywa się wszystkiego co do tej pory posiadała w Cesarstwie i innych krajach i przenosi się na niegościnne ziemię północy.


Jak ta cała sytuacja ma się jednak do Śląska?
Otóż wydaje się, że to właśnie tu rozegra się pierwszy rozdział lub wstęp do przyszłego konfliktu. Sprawa mianowania Lektora jest idealnym pretekstem do zmierzenia sił. Grzegorz VII będzie chciał posadzić na stolicy swojego człowieka, dać do zrozumienia Bolesławowi, że jego zdanie go nie interesuje. Królowi będą przyświecać podobne cele.
Pojawiają się pierwsze kandydatury. Podobno kandydatem Teogonisty jest Włoch Francisco Orsini, zasłużony dla Kościoła przewodniczący Kolegium ds. prawd wiary – instytucji nadzorującej m.in. osławione Święte Oficjum. Ten człowiek byłby pożądany ze względu na bliskość Czech, który jednocześnie patrzyłby na ręce Bolesławowi. Wadą Orsiniego jest, że nie zna kraju, w którym przyszłoby mu rządzić, a z języków zna włoski, niemiecki i oczywiście klasyczną łacinę. Mówią się więc także o Heinrichu Kurstife, pochodzący z Moraw Niemiec podczas wojen husyckich stanowił ostatnia linię obrony Kościoła przed herezją na Morawach. Zna Czechy i zna Śląsk. Wadą jest to, że dał się poznać tylko jako bezkompromisowy obrońca wiary i nie wiadomo, czy poradzi sobie jako gospodarz w śląskim tyglu.
Bolesław widział by chętnie na stolicy lektorskiej Polaka – Włodzimierza Awdańca, obecnie pomocnika lektora mazowieckiego. Ten, młody co prawda, duchowny ukończył studia w Altdorfie i dał się poznać jako światły kapłan należący do tzw. młodego pokolenia, które nie zawsze popiera politykę Grzegorza VII, uznając, że Kościół za wiele uwagi poświęca rzeczom doczesnym a za mało duchowym. Do tego nurtu należy przede wszystkim duchowieństwo z Polski, Czech i Węgier, choć kierunek zaczyna zdobywać coraz więcej popleczników w innych krajach. Teogonista jednak oficjalnie wytyka mu zbyt młody wiek – raptem 28 lat i brak doświadczenia. Możliwe jest więc, że Bolesław postawi na Węgra – Gáspára Boros, statecznego i doświadczonego kapłana z Budy, należącego jednocześnie do węgierskiej rodziny królewskiej, który pełnił do tej pory obowiązki sufragana w kościele na Węgrzech. Przeciwko niemu przemawiają jednak te samo wady co w przypadku Orsiniego – brak znajomości kraju i języka. Wydaję się także, że Gáspár jest osobą zbyt spokojną jak na Śląsk, to przede wszystkim pisarz i uczony teolog.

Nie bez znaczenia będzie też z pewnością stanowisko śląskiej szlachty. Niemcy niechętnie widzieliby  Polaka, Polacy – Niemca. Jedni i drudzy mogą nie poprzeć Węgra czy Włocha.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.plwszywki internet koszarawa Kolonoskopia w znieczuleniu ogólnym